All for Joomla All for Webmasters

15. Dzień piętnasty – 2 czerwiec 2017

Piątek. Po 40 godzinach żeglugi zrywamy się rankiem by uprzątnąć barkę i przygotować ją na przyjęcie dzieci i młodzieży szkolnej. Stawiamy parasol, maszty, wieszamy kod sygnałowy. Oglądamy trap. Beznadzieja, nic sensownego tutaj nie wymyślimy. Gdybyśmy byli czynownikami natychmiast od nabrzeża odbilibyśmy, ale i dalej, poza bylejakością, niewiele byśmy znaleźli. Co najwyżej liche preteksty by odstąpić od działania. Może też ta bylejakość jest celowa. Niektórzy w najnowszych dziejach Polski poszukują spisków. Odra ich nie interesuje więc nie szukają nad nią spisków. A teorię spiskową znakomicie można by tutaj ilustrować przystaniami w Kędzierzynie-Koźlu, Opolu, Wrocławiu, Bytomiu Odrzańskim, Nowej Soli, Krośnie, Kostrzyniu etc. Nieważne, że prowadzić będą do nikąd. Ważne by sprzyjały kreowaniu mitu założycielskiego, a że mit to chromy od narodzin to lud tego i tak nie spostrzeże, tak jak nie spostrzega, że tzw. Promenada Politechniki powstała w oparciu o lichy projekt, liche materiały i liche wykonawstwo. Ważne, że świeci, nieważne, że tombakiem – nie złotem.

W tym co piszemy nie ma złośliwości, czasami dworujemy, ale też dziwi nas, że miast środkowej Odry z takim samozaparciem wywoływały problematykę ożywienia Odry, z taką determinacją kształtowały jej infrastrukturę turystyczna, a otrzymywały produkt lichy. Składam to na karb procedur przetargowych, idiotycznych, obligujących do wyboru wykonawcy najtańszego, czyli najgorszego, projektanta – półgłówka, czyli najdroższego. Dzisiaj wszyscy są mądrzejsi o lata doświadczeń, wiedzą jak wady poprawić. I trzeba to zrobić. Stale jednak pozostaje problem recepcji dobrych doświadczeń. To, że Politechnika Wrocławska sknociła w 2016 r. tzw. Promenadę Politechniki to zrozumiałe. Na uczelniach Polski nie pracują uczeni lecz pracownicy naukowi. To oni projektowali promenadę, nie zaś doświadczone biura projektów hydrotechnicznych, które w przetargach może blado wychodzą, ale oferują produkt solidny.

Jakby nie było, to nad Odrą od Ścinawy po Kostrzyn wykonano kawał dobrej roboty. Jest infrastruktura, powstało kilkanaście przystani, pojawiły się statki białej floty, ożyły stworzone mariny, wiele osad zwróciło się ku Odrze. Miejmy nadzieję, że procesu tego nie da się powstrzymać, że stale pojawiać się będą dzieła nowe, a zrodzone na ich kanwie inicjatywy wykreują ruchy obywatelskie, które nie odpuszczą, doprowadzą też do odbudowy Odrzańskiej Drogi Wodnej, świadome, że przyszłość rzeki i regionu leży nie w żegludze kajakowej Koźle – Berlin, lecz towarowej między morzami Czarnym i Bałtykiem, Północnym i Śródziemnym.

Nie zaskakuje nas przeto zainteresowanie barką. W Bytomiu Odrzańskim wchodzi na nią ok. 20 klas szkolnych i 6 grup przedszkolaków, „zza węgła”. Razem to ok. 550 dzieci i młodzieży szkolnej, w tym gimnazjalistów. Jak na niewielki Bytom to bardzo dużo.

Odwiedza nas także Burmistrz miasta, Pan Jacek Sauter, wraz ze skarbnikiem miasta Panią Arletą Korol. Może część skarbu miasta przekażą organizacjom pozarządowym, może zdecydują się wspierać takie rejsy jak „Ireny”, rozumiejąc, że nowego nie zbuduje się na gruzach kultury, że dziedzictwo cywilizacyjne nagromadzone na Odrze pracą pokoleń, znakomicie służyć może modernizacji rzeki, jej ożywianiu, zwrotowi miast i osad nadodrzańskich ku wielkiej europejskiej rzece. Zrozumienie tej prawdy i tego związku widzieliśmy w postawach władz miejskich Nowej Soli, Słubic, Krosna Odrzańskiego, Kostrzyna, działaniami i inicjatywami ojców Bytomia jesteśmy wręcz oczarowani. Darują nam może i tę łyżeczkę (maleńką) dziegciu wrzucanego do ich miodu.

Wieczorem barka ponownie ozywa. Rozbrzmiewa muzyka szanty. Ok. 21/00 modelarze bytomscy dają na wodzie pokaz modeli sterowanych radiem, oświetlonych. Dzień, tradycyjnie już, kończymy projekcją filmów.

 

Do góry